Tag Archives: beret
Kobitki Wasz Facet…
Ma być przystojny, czy brzydki może… Włosy mieć rude, czy czarne może… Ma być grubaskiem, czy chudym może… Ma być lalusiem, czy brutal może…
Ma być ministrem, śmieciarzem może… Ma być biedakiem, czy z forsą może…
Ma być ogierem, czy leszczem może… O złotym sercu, czy z lodem może…
Czy zarośnięty, pije i pali… Jakiego byście Sobie wybrali…
Ma być wesoły, czy smutny może… Ma być w czerwonym, czy w czarnym może…
Ma być frywolny, czy święty może… Lubić podróże, domator może…
Chcecie mieć pewno „lekturowego”… Tak oczywiście „Idealnego”…
Lecz czy znajdziecie… Życzę Wam tego… Ale na razie macie „Owego”…
A co istotne tylko Waszego… Traktujcie Go więc jak „Normalnego”…
A Wy Faceci cieszcie się z tego… Że Was kochają właśnie „Takiego”…
Zamieszanie…
Trochę sobie pomieszałem miast poprawić zamieszałem… A o stronę mi tu chodzi…W tym to lepsi są Ci młodzi. Ale wezmę się do do kupy i poprawię co do dupy… I tak tego nie zostawię wkrótce przecież to naprawię… A tak bardziej zrozumiale brak jest fotek w orginale…I Facebooka mi brakuje co mnie bardzo irytuje…
Brakuje zdjęć w kilku wpisach i facebooka… Przepraszam…
Palić nie palić… Jeśli nie… To jak rzucić…
W woli jasności nie mam nic do Tych co palą… Podpowiadam tylko jak można przerwać…
Trochę informacji o moim „nałogu” Nigdy nie paliłem tak zwanie nałogowo , ale przez moje dziesiąt lat na tym nikotynowym padole miałem tzw. przyjemność korzystać z uciech nikotyny.
Zacząłem z kolegami już w podstawówce, a papierosy które kosztowałem to „Trotuary” czyli mówiąc bardziej czytelnym językiem pety czy niedopałki które wyrzucali faceci na ulice. Co było w czasach mojej podstawówki zachowaniem normalnym. Jako młodzieniec nie paliłem, bo uprawiałem czynnie sport tak więc nawet o nich nie myślałem.
Kiedy nastały lata dorosłości przyzwolenie na alkohol i imprezy do białego rana to wypalałem paczkę fajek przez jeden wieczór razem z nocą. Na drugi dzień kac z papierosów był większy niż z wódki. Bo na co dzień nie paliłem. Papierosy były niby przedniej marki bo kupowane w Pewexie niemniej jednak kaca się po nich też miało.
I tak to trwało do obecnych czasów czyli nie paliłem na co dzień a i przy piwie niewiele. Jednak ostatnie miesiące zacząłem sobie podpalać regularnie beż piwa i nawet na czczo. Ilość spalonych papierosów rosła do ok 10 dziennie. Ponadto zaczęło mi ich brakować czyli już myślami co jakiś czas w ciągu dnia o rozkoszach puszczenia „bacha”
No to wystarczy… A tu sposoby
Przyrzeczenie: I przestałem a jak to uczyniłem…Przestałem bo tak chciałem, choć po kolejnym podejściu. Ale żeby nie podchodzić bez końca do tematu to ja sobie po prostu „przyrzekam” No i u mnie to skutkuje, w ostateczności w tym sposobie jest jeszcze wyższa forma a mianowicie przysięga i wtedy jest pewne.
Zakochanie: kolega z przestał palić jednym ruchem po zakochaniu się, na prośbę czy rozkaz chwilowej miłości czy zauroczenia . Zauroczenie oczywiście minęło ze strony partnerki, przyjaciel się trochę z tym męczył, ale do palenia z tego smutku nie wrócił
Ekonomicznie: to oczywiście argument nie dla wszystkich. Ale dla tych tak dla informacji paczka fajek dziennie to rocznie ok. 5000 zł Daje nie złe wczasy krajowe nawet dwa razy w roku
Zapach: nie wszystkim przeszkadza, ja jednak nie mogłem go zaakceptować szczególnie, że był coraz bardziej odczuwalny co dawało mi duży dyskomfort w obcowaniu z otoczeniem.
Zdrowie: wszyscy mówią, że tak ale to dla mnie nie jest mocny argument. Nie negując, że papierosy osłabiają nasze ciało ale w temacie przerwania no chyba, że chcemy umrzeć zdrowi- żarty
Tak w ogóle to cały ten tekst jest trochę pół żartem pół serio. Ale to serio naprawdę może pomóc Wam rzucić palenie. A to żartem to czy naprawdę nie można sobie palić jeśli to sprawia Komuś przyjemność… Decyzja należy do Was… Idę sobie zapalić… Kurczę zapomniałem , że sobie przyrzekłem…no na razie do wakacji…
Haruj całe życie, będziesz biedny
Tak sobie pomyślałem, że „Komuś” może… „TO”… Pomoże…
Haruj całe życie, będziesz biedny… Gazeta Wyborcza… Aleksandra Lipczak
To nie nadgodziny decydują o dobrobycie. Mniej pracy się opłaca
Przez pięć lat mieszkałam w portowej dzielnicy Barcelony – Barcelonecie. Kiedyś dzielnica rybaków, dziś przyciąga turystów i słynie z najlepszej paelli w mieście. Moje okna wychodziły na restaurację prowadzoną przez dwa pokolenia imigrantów z Saragossy. Do knajpki goście, w tym wielu obcokrajowców zwabionych recenzjami na TripAdvisorze i Lonely Planet, ustawiali się w kolejce.
W weekendy niewtajemniczonych spotykała jednak często niemiła niespodzianka. W sobotę po obiedzie restauracja zamykała swoje podwoje, by otworzyć je dopiero w poniedziałek wieczorem. Pozostawała zamknięta, kiedy w okolicy kręciło się najwięcej potencjalnych gości.
Właściciele nie wydawali się tym przejmować. Sobotnie popołudnia spędzali z dziećmi i wnukami na ulicy przed domem. W niedziele lubili wyjeżdżać na całodniowe wycieczki.
Lenie? Carlos Slim, telekomunikacyjny magnat z Meksyku, by się z tym nie zgodził. Tego lata oświadczył: powinniśmy pracować trzy dni w tygodniu.
– 40-godzinny tydzień pracy to przeżytek z innej epoki, kiedy byliśmy biedniejsi i żyliśmy krócej – przekonywał. – Pracując krócej, mielibyśmy więcej czasu na relaks, jakość życia i bardziej wydajnych, zdrowszych pracowników .
Gdyby te słowa wypowiedział Noam Chomsky, okrzyknięto by je lewicową ekstrawagancją. Padły jednak z ust jednego z najbogatszych ludzi na świecie.
Wróżba Keynesa
W 1928 roku ekonomista John Maynard Keynes stanął przed studentami uniwersytetu w Cambridge i wygłosił wykład o tym, jak wyobraża sobie przyszłość kapitalizmu. Jak pisze jego biograf Robert Skidelsky, chciał ich ostrzec przed komunistyczną utopią, uwieść wizją, do której – mimo oczywistych trudności (Wielki Kryzys był tuż-tuż) – miał doprowadzić kapitalizm.
Magiczny Ogród „Ogrodniczki”
Ogrody po „Japońsku”
Tak jesiennie pokazuję Ogród „Ogrodniczki” i może parę zdań czyli moje osobiste zdanie na ten temat. Nie ja jestem projektantem, ani wykonawcą Tego magicznego ogrodu. / choć czasem drzewka wkopywałem / To zasługa „Ogrodniczki”, która przez kilkanaście lat wkłada w Niego swoją pracę a przede wszystkim serce.
Efekt jest taki jak widać i nie musi się wszystkim podobać. Ale jest Orginalnym ogrodem „Ogrodniczki”. Ja z niego korzystam upajając się Jego magią, owocami barwami i innymi walorami każdej porze roku. I tu moja mała rada Faceta Normalnego- Piękno Lubiącego jako „Obserwatora” innych ogrodów. W większości są „Tujowate”, smutne nie mające żadnego charakteru.
Zaprojektowane w większości przez „projektantów zieleni” czy jak ich zwał, którzy czasami nawet nie widzieli ogrodu na żywo. Swoje projekty robią w komputerze, na dodatek dobierają egzotyczne elementy, które słono kosztują. W stylizacji komputerowej, może wyglądają po „japońsku” czyli Jako – Tako, ale w zderzeniu z rzeczywistością są do niczego, a na pewno nie dla oczu i serca.
Uważam, że wiele z Was Ogrodniczek, Które decydują się na mniejszy lub większy ogród powinno robić Go dla siebie. Zaufajcie swojemu smakowi, stylowi i sercu. Nie róbcie ogrodów na pokaz dla Innych. To Wasz ogród i Wy się macie w nim dobrze czuć. Faceci Normalni „trochę” Wam w pracach pomogą. A za jakiś czas nagroda pewna. Dla „Ogrodniczki” satysfakcja, duma, miód na oczy, zazdrość koleżanek /jest ponoć słodka/ A, jeszcze oszczędności za projekt… A Facet Normalny, piwo też Mu lepiej będzie smakować w ogrodzie „Ogrodniczki” niż w ogrodzie „Tujowym”…
Projekt-Wykonanie: „Ogrodniczki”
Foto: Zbigniew Nora Piasecki